sobota, 8 lutego 2014

3. Upadłaś...

 UWAGA! ZANIM ZACZNIESZ CZYTAĆ ZAPOZNAJ SIĘ JESZCZE RAZ Z BOHATERAMI I POPRZEDNIMI ROZDZIAŁAMI 
PRZEPRASZAM ZA MOJĄ GŁUPOTĘ ALE MUSIAŁAM TROCHĘ POZMIENIAĆ 
MIŁEGO CZYTANIA !

-Usiądź Kylie  zaraz będę nakładać - powiedziała Chanel i odwracają się w stronę kuchni zniknęła za rogiem zostawiając mnie samego z tą dziewczyną.
-Co tam u ciebie słychać? - mruknąłem od niechcenia przełączając po raz setny na inny kanał w tej nudnej telewizji.
-Co?-mruknęła pod nosem unosząc zdziwiona brew do góry. Seksownie.
-Zapytałem co u ciebie?- powtórzyłem jeszcze raz wyraźniej.
-U mnie nic po staremu... - szepnęła w odpowiedzi, odwracając głowę w prawą stronę. Jej czarne włosy zasłoniły jej ostry profil, przed moim wzrokiem... była zdenerwowana, skrępowana? Chyba tak, ale niestety zawsze tak działam na kobiety. Kątem oka udając że oglądam MTV widziałem jak na mnie spogląda. Miała dwa krwisto-czerwone rumieńce na swoich śniadych polikach.
-Skąd jesteś? - spytałem i odkładając pilota usiadłem obok niej na krześle przy stole.
-Stąd - urwała i tworząc piramidkę  z swoich dłoni podparła się na łokciach o mahoniowy blat stół.
-A powiedz mi Kylie ile ty masz lat...
-Siedemnaście... prawie osiemnaście - powiedziała i w końcu na mnie zerknęła. Jej oczy błyszczały jak...nie wiem jak... Gdy w końcu nasza rozmowa zaczęła się kleić...Dowiedziałem się o niej kilku rzeczy ale wciąż nie tego co chciałem.
-Raz Collegium uderzyłam...- chciała dokończyć gdy chrząknięcie Chanel nas wszystkich zdezorientowało. Szatynka stała z tacą na której miała posiłek.
Szatynka przyglądając mi się bacznie z nienawiścią pozostawiania talerze w raz z sztućce.
-Justin nawet niczego nie próbuj- syknęła i przejeżdżając ręką po moim karku zajęła miejsce obok mnie uśmiechając się fałszywie.
Obie dziewczyny, zaczęły spożywać swój posiłek. Jeśli tak to można nazwać. Co to kurwa jest?! Czy ja jestem królikiem że mam wpierdalać tą sałatę? No nie zdaje mi się...
Grzebiąc w tym talerzu, widziałem jak Kylie wybierała i odkładała mięso na bok. Wegetarianka?
-O czym chciałaś rozmawiać? -spytała Chanel podnosząc wzrok znad posiłku
-Wiesz... nie przy Justinie -  mruknęła i przełykając ślinę spojrzała na mnie przestraszona.
-Coś nie tak? - spytałem i spojrzałem na nią, zdziwiony. - Coś się stało? - burknąłem... Ups... niechcący noo..
-Nie... coś mi się tylko przypomniało... - mruknęła i biorąc serwetkę z swoich kolan wytarła usta.
-Już idziesz? - spytała szatynka i spojrzała na mnie jakby miała ochotę mnie zabić
-Tak, muszę iść zanieść szybko papiery do...
- Do szkoły?- rzekła Chanel i pijąc z swojej szklanki uśmiechnęła się przyjaźnie
-Tak, właśnie tak mówiłam Ci o tym... - powiedziała i skinęła głową w bok.
- Ach tak, pamiętam...
-Wiesz, że bardzo mi zależy na dobrej referencji - powiedziała i zagarniając niesforny kosmyk włosów, wypuściła ciężko powietrze.
-Też chciałam się uczyć ale ktoś spieprzył moje plany - syknęła Chanel jadowicie patrząc na mnie wzrokiem jak bazyliszek
-Chanel,  mówiłaś... Pamiętam - dodała i opuściła swoje łopatki garbiąc się... Dobra pozycja skarbie, niech te dwa cudeńka ujrzą światło dzienne.
-Tak, też pamiętam jak opowiadałam o wpadce z tym "Pracusiem"- warknęła w moją stronę robiąc niewidzialny cudzysłów w górze.. Robi się niezręcznie Chanel... lepiej nie zaczynaj, bo wywróżę Ci z ręki i obiecuję że skończy się to katastrofą na twojej twarzy.
-Chanel przeginasz - syknąłem, powodując, wywróciła oczami. Nie okazująca szacunek szmata się z niej robi.
-Taka prawda - powiedziała jakby nigdy nic i włożyła nabity na widelec kawałek kurczaka do ust.
-Mogłabyś zamknąć tą jadaczkę, nie lubię jak dużo mówisz - wykrztusiłem, udając że mnie to nie to nie rusza.
-Mam prawo wyrażać swoje zdanie i opinie - obwieściła cwaniackim tonem.
-Ale może nie mamy ochoty cię słuchać? - wycedziłem, przez zaciśnięte żeby czując jak moja szczęka zaciska się jeszcze bardziej.
- A może jednak? Do ciebie nie mówiłam.
-Ale też tu jestem - powiedziałem takim samym słodkim tonem, widząc wkurwienie w jej oczach.
-Ja chyba już na prawdę muszę iść - wtrąciła się Kylie.
-Tak już pora na ciebie- mruknęła Chanel i wściekła odsuwając krzesło od stołu z hukiem wyszła z jadalni
-Przepraszam Cię za nią - mruknąłem wściekły i wstałem za nią odprowadzając ją w stronę drzwi.
-Rozumiem, nie musisz przeszkadzać - powiedziała i posyłając mi litujący uśmiech złapała za klamkę. Nie lituj się nade mną szmato.
-Tak jakby - wzruszyłem obojętnie ramionami
-To może do zobaczenia - powiedział i przeszła przez próg.
-Zawsze, możesz mnie odwiedzić nie będę narzekać - mruknąłem zadziorni, kiedy zerknęła na mnie przez ramię jej mina była bezcenna. Jakby nie dowierzała że to powiedziałem.
-Do zobaczenia - wymamrotała, mrużąc oczy.
-Do zobaczenia - powiedziałem i robiąc krok w tył zamknąłem za sobą drzwi, odwracając się na pięcie...
__________________________________________________________________________________

-Co to miało znaczyć!- syknął Justin wchodząc za mną szybkim  krokiem do naszej kuchni.
-Nie mam pojęcia o co Ci chodzi...- mruknęłam i chciałam schylić się aby otworzyć zmywarkę kiedy jego ogromne łapska znalazły się po moich dwóch stronach.
-Nie ignoruj mnie - warknął i zaciskając ręce po oby dwóch moich bokach przyciągnął mój tył do swojego kroczą. Zacisnęłam oczy i próbowałam policzyć do trzynastu aby nie wybuchać na niego cała swoją złością która zbierała się we mnie od samego rana. Łapiąc za dłoń Justina odetchnęłam ją od siebie próbując wydostać się z jego uścisku.
-Nie dotykaj mnie - warknęłam w jego usta unosząc brew ku górze.
-Bo? - zapytała rozśmieszony, tą cała sytuacją próbując wyprowadzić mnie z równowagi.
-Kim ty jesteś! Za kogo ty się uważasz! - wrzasnęłam i robiąc krok w  tył odwróciłam się po czym wyszłam z kuchni.
- Dokąd się wybierasz- usłyszałam jego nabuzowany chrapliwy głos i zerkając przez ramię zauważyłam że wspina się za mną po schodach.
-Daj mi spokój dzisiaj! - krzyknęłam i chciałam przeskoczyć dwa ostatnie a schodki gdy jego dłoń owinęła się wokół mojej kostki.
-Złaz na dół - syknął ciągnąć moją stopę w dół prychnął pod nosem
-Dlaczego nie chcesz się ze mną pieprzyć? Huh? Z kim tym razem się puściłaś? Mój kutas Cię nie zadowala? Powiedz mi kurwa w czym Milan jest lepszy ode mnie!
___________________________________________________________________________________

Pięść trafiła ją w sam środek twarzy, nieoczekiwanie i z całej siły. Poczuła przejmujący ból aż do szpiku kości, zatoczyła się i wpadła na ścianę. Beżowa farba z ukosa zajechała jej nos, a po czym zmieniła kolor na czarny. Mocno złapał ją za rękę i zaciągnął do pokoju. Bił ją gdzie tylko popadło.
Kiedy dłonie Chanel próbowały osłonić jej twarz, grzbiet jego dłoni zderzyła się z jej uchem.
Srebrny sygnet, który Justin nosił na palcu jako pamiątkę po ojcu przeciął jej delikatną skórę niczym jak skalpel. Krew sączyła się z jej ucha kiedy uderzył dziewczynę w tył głowy. Chanel jęcząc roztargniona z bólu objęła głowę rękoma się skulić. Nic do niej nie docierało. Wyglądała jakby wpadła w agonie, ale jeszcze gdzieś z oddali oszołomiona usłyszała jego głos
- No mów z kim się puszczałaś! Czy kutas Miliana zrobił ci dobrze! No mów kurwa!
Grad ciosów posypał się na jej ciało, a rzeczywistość zanikła jak kamień w wodę...
___________________________________________________________________________________


Chanel kiedy odzyskała świadomość, na jej głowie leżał mokry ręcznik. Z trudem próbowała otworzyć podpuchnięte oczy. Z trudem mogła zobaczyć cokolwiek prawym. Justin stał nad nią z kpiną wpisaną na twarzy.
-Wstawaj! - ryknął i podał jej dłoń. Dziewczyna zerknęła na niego i widząc tą samą dłoń, która ją biła na samą myśl się wzdrygnęła. - Wstawaj wreszcie!!! - wrzasnął i podciągnął ją za ramię do góry.  Nogi dziewczyny uginały się pod nią niczym żelki. Jaki byłby z niego gentleman gdyby jej nie pomógł. Justin trzymając Chanel za ramię doprowadził ją po czym wepchnął do toalety.
-Ogarnij się, moja Matka wraca zaraz z Blair.
Dziewczyna zataczając się do przodu, i szukając podparcia usiadła na muszli klozetowej. Justin zbierając jej włosy złapał za nie i podniósł do góry, zmuszając ją tym samym, aby spojrzała w jego oczy. Z ust dziewczyny wydobyło się ciche jęknięcie z bólu.
-Upadłaś wracając w nocy z klubu. - powiedział łagodnie ale z naciskiem na słowo upadłaś.
Puścił włosy dziewczyny, a jej głowa sama bezwładnie poleciała do przodu. Justin trzaskając drzwiami, zostawił ją sam ze swoimi myślami, które jeszcze chwilę próbowała zebrać w swojej głowie.  Chanel oparłszy dłonie o zlew, podniosła się i spojrzała w lustro. Tak wygląda osoba, która upadła? Nie sądzę.*  Lewe oko zniknęło za dwoma obrzękami, górna warga była spuchnięta i nabrzmiała pod sam nos, a z łuku brwiowego nadal ciekłą krew. Szatynka delikatnie otarła krew, a na ranę która była za uchem przyłożyła mokry wacik, aby zatamować krew. Zebrała swoje brudne rzeczy i trzymając się ściany łazienki, a później przedpokoju weszła do sypialni. Powolutku zgięła kolana, a potem przetoczyła się na kołdrę, chowając obolałą twarz w poduszce. Skuliła się i położyła swoje dwie dłonie na obolałym brzuchu. Jeśli tak ma wyglądać moje życie, to ja serdecznie dziękuję..* ___________________________________________________________________________________
No witam! 3 rozdział za nami, a 4 zbliża się wielkimi krokami...
Trochę spieprzyłam, ze zmianą bohaterów i poprawkami... Ale bardzo PRZEPRASZAM i to ostatni taki raz.
Mam nadzieję że spodoba wam się ten rozdział :) Następny będzie dodany do Walentynek... Pozdrawiam @ganjamafia5
Przepraszam Was bardzo...
Ale jest taka sprawa...
Muszę poprawić 2 rozdział...
Anastazji nie będzie... 
Znaczy będzie, ale jako przyjaciółka Chanel
Blog będzie wyglądać inaczej
Dzisiaj także dodam 3 rozdział :)
I taka sprawa
Umie ktoś robić zwiastuny i szablony na bloga?
Albo zna kogoś kto robi na zamówienie?
Pozdrawiam @ganjamafia5