PROLOG

On trzaskał drzwiami jak przeciąg
Gdy wychodził wieczorem i wracał tuż przed trzecią co dzień
Co jest powodem nie mówił dziecku
 I oszukując Chanel alkoholem smutki lecząc
Ona zostawała sama
Nie przed telewizorem, ale lustrem, oglądając dramat
Nie chciała widzieć szczęścia na ekranach
Po przejściach siedziała i wyczekiwała rana
Ale tej nocy on nie wrócił o trzeciej
Pewnie zachlał albo poszedł znów przelecieć jakąś dziwkę
Życie z nim było tak przykre
Ile by dała, by to było jedno z permanentnych zniknięć...
Od kilku miesięcy przestał ją kochać
Przestał kochać ją w momencie, gdy urodził jej się bękart
Złość, nic nie rozłączy ich do śmierci
Mówili, a konflikty wciąż rozwiązywały pięści
Słońce zgasło od łez
A i tak chodziła w ciemnych okularach, nawet w deszcz
Ona złapana w pułapkę strachu
Nie tylko wzrokiem chciała dotykać krawędzi dachu
On poszedł na dworzec koło czwartej
 Ona nad ranem wreszcie spokojnie zasnęła
Z myślą, że nie wróci, albo, że coś go pozmienia
Nie wie jak wychodził wczoraj
Że głowę miał na torach nie wiedziała
I, że był przeprosić Boga
Przed trzecią najebany trzasnął drzwiami
Wtem, budząc ją zamienił w koszmar jej najpiękniejszy sen...
 http://please-dont-hurt-me.blogspot.com/

1 komentarz:

  1. Jejku, wow. Jestem pod wrażeniem jak potrafisz wszystko ładnie ułożyć i zapowiada się mega ciekawie i oryginalnie :)

    OdpowiedzUsuń