poniedziałek, 28 kwietnia 2014

4. Chantel

                          ***** Dodałam nowych bohaterów

 -Ee Ee - Chanel... Chanel wstawaj kurwa no! -  burknął Justin i szarpnął moim ciałem powodując kolejną falę bólu, na moim obolałym i zmasakrowanym ciele.
-Czego!- wrzasnęłam zdenerwowana jego ciągłym szturchaniem, posyłając mu śmiertelne spojrzenie.
-Może nie tym tonem? - rzucił z tą wyższością w głosie, ściągając ze mnie kołdrę.
-Justin, przykryj mnie pierzyną! - warknęłam wściekłą jak osa i złapałam za róg przykrycia , ale był silniejszy i jednym precyzyjnym  wyrwał mi ją z rąk.
-I na co ci to było? Zobacz wyglądasz jak gówno teraz.- oznajmił i rzucił kołdrę na krzesło, po czym rzucił się na materac obok mnie,  powodując że łóżko pod nim się ugięło pod jego tłustym dupskiem.
-Spieprzaj ode mnie, sam nie wygadasz lepiej - bąknęłam pod nosem, nie mogąc z jego dojrzałej i wyrafinowanej wypowiedzi.
-Wstawaj zrób dziecku jeść. - mruknął i strzelając mi klapsa w tyłek zerwał się nagle z łóżka. Zachowuje się jak szczeniak...
-Nienawidzę Cię! - krzyknęłam, ale nic nie usłyszałam w odpowiedzi. Może dla niego ten klaps był zabawny, ale mnie bolało. Masując swój pośladek zrezygnowana usiadłam, sycząc z bólu. Wstałam... Tak wstałam... to był dla mnie wielki plus.
Gdy tylko doszłam do łazienki, oparłam się zniechęcona o zlew bojąc zobaczyć się siebie w lustrze.
Było fatalnie... Nalewając lodowatej wody na swoje dłonie chlusnęłam sobie porządnie w twarz, oprószając ją delikatnie na koniec ręcznikiem.
Będzie trudno, ale nie nie ukryję tego. Za każdym razem gdy na mnie spojrzy ta sytuacja zaiskrzy w jego głowie.  Wycisnęłam z buteleczki matujący fluid pasujący do mojej karnacji i roztarłam go  po twarzy, nie zważając na obolałe miejsca. Moja twarz... no cóż trudno się mówi. Myjąc ręce wytarłam je w ręcznik i ruszyłam powoli w stronę kuchni. Schodząc po schodach czułam za przeproszeniem  jak nogi wchodzą mi w dupę.
Idąc korytarzem, słyszałam odgłosy odbijanego krążka w  telewizji. Stając w progu zatrzymałam się a uśmiech sam wkradł mi się na twarz widząc Blair. Mój skarb siedział przy stole i rysował kolejne dzieło, które zawiśnie na lodówce.
-Blair kochanie jesteś głodna- zapytałam i opierając dłonie na oparciu jej krzesła mogłam zobaczyć jak maluje.
-Tak troszeczkę - powiedziała i popatrzyła na mnie z uśmiechem i tym błyskiem w oku.-Pójdziemy na dwór dzisiaj? - spytała i stając na krześle, przytuliła się do mnie
-Możemy iść do Kylie jak chcesz. - powiedziałam i podniosłam ją okręcając ją  wokół siebie.
-Byłaś wielce obolała - syknął Justin przechodząc obok mnie.
-Mamo co się stało? - spytała Blair a jej małe paluszki przejechały po mojej wardze.
-To nic takiego - powiedziałam i pocałowałam ją w czoło sadzając z powrotem na krześle.
-Miałaś to zakryć- powiedział Justin i rozwalając się na krześle założył rękę na drugie oparcie
- Tato pójdziemy na spacer? - spytała Blair klęcząc na krześle.
-Nie mam dzisiaj czasu - powiedział i wzruszył ramionami
-Ale tak na chwilkę do parku
-Nie Bla...- miał już dokończyć kiedy jego telefon zaczął dzwonić. *No hej kicia... Nie siedzę w domu...One? Chyba idą gdzieś... Jasne wpadajcie rozpalę grill.. Dobra kotek, do zobaczenia. Tak też Cię kocham... - szepnął te ostatnie słowa a moje serce pękło. Patrzyłam na niego zszokowanym wzrokiem... Tak też Cię Kocham... Odłożyłam nektarynkę i jak nigdy nic wyszłam z kuchni...
-Gdzie idziesz? - usłyszałam za sobą, ale już nic nie odpowiedziałam czując jak łzy ciekną po moim policzku. Wielka gula stanęła w moim gardle, a łzy zataczały się i spływały po szyi. Usiadłam w salonie i przyciągając nogi do klatki piersiowej schowałam twarz między kolana... Co ja sobie w ogóle myślałam... Przecież jestem tylko jego workiem treningowym..darmowa siłownia... niczym więcej... Otarłam swoje łzy rękawem bluzy i słysząc kroki ciężko westchnęła.
-Dlaczego płaczesz?- spytała Blair i wdrapała się na moje kolana.
-Nie płaczę - mruknęłam wymuszając uśmiech.
-Mamo widzę przecież
-Oj Blair płaczę bo jestem szczęśliwa, że ciebie mam- powiedziałam i przytulając się do jej polika pocałowałam delikatnie jej skroń
-Niech Ci będzie - mruknęła, a ja mimo bólu owinęłam ręce wokół jej ciała i razem z nią się podniosłam.
Usadziłam Blair na krześle i zabrałam się za robienie jej śniadania, które wyglądało smacznie. Ułożyłam małe kanapeczki na talerzyku i postawiłam je przed nią.
-Dziękuję -uśmiechnęła się lekko i biorąc kanapeczkę wzięła się za jej konsumowanie.Usiadłam obok niej i kładąc dłoni na swoje skronie delikatnie je masowałam.
-A dla mnie ? - zaszczebiotał Justin głosem, oblizując  usta.
-A rąk nie masz? -wywróciłam oczami prychając pod nosem z jego postawy... Za kogo on się ma?  Stać go chyba na tyle, żeby ruszyć swoje cztery litery i posmarować kromkę chleba.
-Może by tak grzeczniej? No chyba że chcesz podwóreczkę z rozrywki. -warknął wściekle, a ja umilkłam wiedząc, że byłby do tego zdolny. Odsuwając od stołu z hukiem taboret, wzięłam się za robienie tego jebanego śniadania. Robiąc te pieprzone grzanki miałam ochotę w nie napluć i walcząc z pokusom rzuciłam mu pod nos talerz z grzankami.
-Żadną pieprzoną Księżniczką, nie jesteś żebyś nie mogła ruszyć dupy i zrobić mi tego pierdolonego żarcia... w końcu ja za to kurwa płace  - burknął pod nosem, a ja nie zwracając uwagi na niego spojrzałam na wystraszoną Blair która była oszołomiona tą całą sytuacją. Nigdy nie chciałam, aby była świadkiem kłótni a to właśnie zmierzało w tą stronę. Ona jest taka mała...krucha...delikatna i bardzo ją kocham.
-Justin nie przy dziecku!
___________________________________________________________________________________
Obserwując przez okno jak Chanel i Blair opuszczają podwórko uśmiechnąłem się sam do siebie...
Łapiąc za telefon wybrałem w ciągu pięciu sekund w liście kontaktów numer do Pixa... Ten wariat ma większy spust ode mnie... potrafi więcej w siebie wlać niż nie jeden. Przyznałbym mu za to nagrodę, gdybym nazywał się Guinness..Ale nie w tym życiu... Pixel... odbierz... mruknąłem sam do siebie, gdy  w końcu łaskawie odebrał telefon.
*Elo, wariacie co tam u ciebie?
*Widać, że melanż poniósł..
*W jakiej sprawie dzwonie? Tak sobie myślałem, że moglibyśmy rozpalić grill i się pobawić
*Dziewczyny? Yeaa Będzie Chantel
*Okej, zbieraj ekipę i pod wieczór u mnie
*Okej, czekam.
*Tak, wy to zróbcie,
*Do później.. 

____________________________________________________________________________________


Yyyy no więc macie taki rozdział. Niestety reszta rozdziału magicznie zniknęła -.-'
Nie wiem kiedy będzie następny I BEZ HEJTÓW KURWA bo poznacie moją gorszą stronę.
Pozdrawiam @ganjamafia5
Miłego czytania 30 komentarzy i dodaję następny =)

31 komentarzy:

  1. szkoda mi małej ;c oby on się ogarnął

    OdpowiedzUsuń
  2. Boskie.Ale szkoda że Justin to damski bokser niech się ogarnienp
    trochę a nie czekam i pozdrawiam /@_Bieeeber_

    OdpowiedzUsuń
  3. lol z czym on ma pieeprzony problem ;o nie rozumiem wgl ;/ fajny rozdział tylko trochę krótki :* do następnego <3 ~brutal girl

    OdpowiedzUsuń
  4. świetny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Jejku KOCHAM CIĘ ! <3 Myślałam ,że ju,ż nie dodasz jestem ci wdzięczna bardzo dziękuję :) Moje ulubiolne opowiadanie <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Nareszcie rozdział OMG cudowny ale z niego IDIOTA ! Ona jest taka kochana. <3 Oby tylko ta *Chantel była spoko w tym blogu bo ja ją uwielbiam :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Jezu myślałam ,ze usówasz ależ m,nie na starszyłaś :p Super rozdział

    OdpowiedzUsuń
  8. Kocham kocham kocham i jeszcze raz kocham to jest cudowne skąd bierzesz na to pomysły ?

    OdpowiedzUsuń
  9. Boski <3 ale szkoda ze do 30 nie dobijemy :/

    OdpowiedzUsuń
  10. o japrdl...szybko dodaj kolejny..nie mogę się doczekać..kurde, ale Justin jest okropmny..no jezu już dawno bym go zostawiła..<33

    OdpowiedzUsuń
  11. Wspanialy rozdzial, a Justin... hm... jest okrutny, ale lubie go takiego, bo dzieki temu opowiadanie jest duzo ciekawsze ;) Biedna Chanel, tak mi jej szkoda, co ona musi znosic... I jeszcze to dziecko. Współczuje jej takiego ojca.

    OdpowiedzUsuń
  12. cudowny
    dlaczego Justin taki jest i kiedy się zmieni

    OdpowiedzUsuń
  13. Justin jest dupkiem ;/ Tak bardzo żal mi Chantel... Ugh powinna od niego odejść!

    OdpowiedzUsuń
  14. podoba mi się, nie zetknęłam się z taką historią, a przeczytałam już mnóstwo opowiadań :)
    biedna Channel.. mam nadzieję, że Justin w końcu przejrzy na oczy i się zmieni
    @magda_nivanne

    OdpowiedzUsuń
  15. Świetny :) Ale myślę ,że nie dobiją ludzie do 30 ! :/ Ponieważ starasznie długo rozdziału nie dodawałas i myślą ,że pewnie skończyłaś. + Na twoim asku pisało ,że bloga usówasz :'( Ale dobrze ,że jednak nie :D Ja też bym nie weszła ale przez przypadek kliknęłam nie w to okienko co trzeba w ulubionych i wyskoczył mi nowy rozdział na twoim bloga i dzięki bogu :D Kocham to opowiadanie mam nadzięję ,że dodasz zgodnie z tym kiedy bedą 30 komentarzy bo miałaś dodać rozdział na walentynki które były 3 miesiace temu :/ Weny życzę :))

    OdpowiedzUsuń
  16. Genialne czekam nn <3
    + Czy Justin się zmieni szkoda mi tej chanel :( I małej

    OdpowiedzUsuń
  17. CHAAAAM Z BIEBERA ! co za dupek !

    OdpowiedzUsuń
  18. mi też ich szkoda

    OdpowiedzUsuń
  19. świetny, ale jak zywkle justin mn zdenerwował

    OdpowiedzUsuń
  20. czekam na następny! /@SiebuBieber

    OdpowiedzUsuń
  21. dodasz już proszęęęę <3333333 i nie lubie justina ;;cc

    OdpowiedzUsuń
  22. Rozdział świetny ale Justin jest dupkiem ;/

    OdpowiedzUsuń
  23. Wrrr mam ochotę zabić Jusa, jak on może ją tak traktować?! Mam nadzieję, że go zostawi! Rozdział jak zawsze świetny, czekam na następny!

    OdpowiedzUsuń
  24. hhaha. nie chcę poznawać twojej ciemniejszej strony, ale też nigdy bym nie mogła cię obrazić. piszesz coś tak wspaniałego, ze słowami nie da się tego opisać skarbie. Jezuu. Justin to kompletny idiota. nie wiem jak on może to robić Chantel i dziecku. biednee. nie potrafię zrozumieć tylko dlaczego? dlaczego jest takim idiotą ? przecież dobrze ie że one go kochaj a, jezu okropny jest i chyba go nienawidzę -,- i jeszcze przy niej odbiera ten tel. o mój boże no okropny jest. jestem pod ogromnym wrażeniem, że Chantel to jeszcze wytrzymuje, na jej miejscu dawno bym od niego odeszła. mimo wszystko..
    kocham cię skarbie i twojego bloga. jesteś niesamowita, a jeśli ktś twierdzi inaczej jest po prostu idiotą.. albo brak mu mózgu !
    czekam na nn i już nie mogę się go doczekać xx
    true-big-love-jb.blogspot.com
    red-sky-jb.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  25. Kolejny proszę *-*

    OdpowiedzUsuń
  26. Kocham to opowiadanie! Świetnie piszesz. Jus jest skończonym dupkiem! Czekam na następny ;)

    OdpowiedzUsuń
  27. OMG, dopiero dziś odkryłam tego bloga i przeczytałam wszystko jednym tchem. Świetne opowiadanie! A Justin powinien trochę się ogarnąć bo on naprawdę jest niebezpieczny. Swojej dziewczyny nie szanuje, dziecka też nie :(

    OdpowiedzUsuń